Loading

PIRACI Z KARAIBÓW V/1 - Bar na Boca Chica

BAR NA BOCA CHICA

W szpitalu okazało się ze Hoggie ma krwotok wewnętrzny z wrzodu żołądkowego i musi w szpitalu zostać. Mnie się udało. To znaczy, bez żadnych ceregieli walnęli mi zastrzyk z penicyliny. Początkowo się bałem, bo nie miałem bladego pojęcia czy aby przypadkiem, nie mam na ten rodzaj leku uczulenia, ale lekarze mnie zapewnili, że jakby, co, to mnie uratują (Żartownisie, cholera). Nie musieli jednak mnie ratować. Wszystko przebiegło spokojnie. Nie dostałem żadnego wstrząsu, choć dupa bolała. Hoggie został w szpitalu, czego mu nawet zazdrościłem gdyż uroda tutejszych pielęgniarek była znacznie powyżej średniej. Dopiero po kilku dniach dostaliśmy na statek wiadomość, że gdyby Hoggie popłynął z nami, to raczej nie miał szans by przeżyć dziesięciodniową podróż do Europy. Mamy, co prawda na statku szpital, wszyscy jesteśmy medycznie przeszkoleni, ale na tym się kończą nasze medyczne możliwości.

Z żalem (przez te pielęgniarki, a nie z tęsknoty za Hoggiem!) wsiadłem w samochód agenta. Ten się mnie pyta czy zawieźć mnie na statek, ale odrzekłem, że nie. Mówię mu ze jedziemy na Boca Chica, bo tam w barze na plaży czeka na mnie nasz Stary. Agent zrobił oczy jak pięć złoty z rybakiem, ale co mógł uczynić? Nic. Po zastrzyku czy nie to jednak ja tu byłem szefem. 

Grobowiec Krzysztofa KolumbaPopędziliśmy zdezelowanym wozem po jeszcze bardziej zdezelowanej drodze szybkiego ruchu w kierunku Boca Chica. Dominikana to takie miejsce na ziemi, o którym tubylcy powiadają, że jest prawdziwym początkiem Ameryki. To tutaj jadąc z Europy wylądowała Hiszpańska Armada, a ogromny grobowiec Krzysztofa Kolumba, tu znajdujący się mógłby przyćmić swą wielkością nawet Mauzoleum Lenina.

Nie interesowały mnie jednak w tej chwili czasy starożytne tym bardziej, że jak mi się wydaje Hiszpanie powiadają, że prawdziwy grobowiec Kolumba znajduje się w Hiszpanii. Prawda pewnie leży gdzieś, pośrodku, ale ja nie miałem chęci na prawdy odkrywanie, gdyż mimo bolącego po iniekcji siedzenia nie mogłem się doczekać, kiedy zasiądę w barze nad brzegiem ciepłego morza.
Po dwudziestominutowej jeździe, w samochodzie bez klimatyzacji, znalazłem się w raju. Boca Chica to takie miejsce, o którym marzyć może każdy. Wygląda jak zdjęcia z folderów reklamowych biur turystycznych. Penicylina czy nie, za żadną cholerę- i jeszcze kilka innych chorób - nie zrezygnowałbym z kilku godzin spędzonych w tamtym miejscu.
Wpadłem na plażę z uśmiechem tak szerokim, że jedynie radość bijąca z mych oczu, była większą odznaką mego samopoczucia. Z miejsca przysiadłem się do stolika Starego. Borys Popović, bo tak zwal się kapitan, natychmiast machnął ręką w kierunku baru by przywołać kelnerkę. Usadowiwszy się porządnie na chybotliwym krzesełku, przez chwilę cieszyłem swe oczy roztaczającym się widokiem.

To nie był zwykły bar. To był bar na Boca Chica o nazwie „ La Isla Bonita” (Cudowna wyspa). A więc: nasz stolik stal na plaży, na piasku, jakieś pól metra od krystalicznie czystej, gorącej wody. Cień nam dawały niskopienne palmy, które swoje zwisające liście moczyły w wodzie. Bar umiejscowiony był jakieś trzy metry od brzegu, a za barem uwijały się jak mrówki rodowite Dominikanki, ubrane w marynarskie stroje, których najważniejszym elementem były białe czapeczki, wypisz wymaluj podobne do tych, jakie noszą w amerykańskiej navy.

Kelnerka w La isla BonitaWypiłem piwo i natychmiast zamówiłem campari z sokiem pomarańczowym, który tutaj jest nie z kartonów, ale na miejscu, w specjalnej maszynie wyciskany z prawdziwych świeżych pomarańczy.
 Nasz agent siedzący z nami oczy zrobił jeszcze większe, gdyż dla niego niepojęte wręcz było, że ktoś, kto przed kilkunastu minutami zaliczył zastrzyk, teraz radośnie wychyla zimne smaczne campari. Lubię campari i lubię Boca Chice a jeśli coś lubię to zawsze jest gotów zdrowie swe poświęcić. Ot taka człowiecza natura.

Nigdy jednak nikomu nie przyznałem się, że po kilku piwach podczas kolacji w lokalu jak z marzeń, poczułem się ciut słabo. Ale nie mogłem odejść od stołu, by pozostawić niedojedzonego steka. No, bo jak to? To byłoby by nie fair wobec tej krowy, z której steka zrobiono.

Parę dni później, gdy już czułem się dobrze, za 25 dolarów wynajęliśmy łódkę i tubylca i sprzęt i popłynęliśmy trochę głębiej w morze by ponurkować. Mogłem zobaczyć podwodny świat jak na filmach. Co będę opowiadał? Teraz każdy, kto jedzie do Grecji lub Egiptu może sobie ponurkować. Ale nie każdy możne to zrobić na Karaibach ze świadomością, że w każdej chwili można być przez rekina połaskotanym. Tubylcy nas ostrzegli tylko, by, jeśli nastąpi spotkanie, to nie gryźć rekina, jeśli jest większy jak 3 metry. Tak na wszelki wypadek.... Prawdę powiedziawszy jednak to wcale mnie to nurkowanie nie zachwyciło. Może przez te rekiny? Nie wiem. Ale po dwudziestu minutach oglądania tego, co można zobaczyć w Akwarium w Barcelonie, choćby na przykład, wylazłem z wody, wdrapałem się na łódkę, rozłożyłem w niej swe ciało, z radością zaciągnąłem się papierosem i z lubością wchłaniałem w swą skórę karaibski brąz. Powiadają, że palenie szkodzi zdrowiu, ale kto wie? Może gdyby mi się pod wodą tak silnie palić nie zachciało miałbym spotkanie z rekinem? Wtedy mógłbym powiedzieć, że tym razem, tytoniowy nałóg ocalił mnie od kalectwa lub śmierci nawet. Wszystko widać w życiu można odwrócić, naginając to własnych potrzeb.
  Boca Chica zawsze w mej pamięci zostanie.... jest jak wyspa przemytników dla Jacka Sparrow'a. Nic tylko leżeć, pić rum i cieszyć się życiem… choćby było ono tak samotne jak życie Jack'a.

Kartka z kalendarza


Czwartek, 25. Kwietnia 2024
Imieniny obchodzą:
Jarosław, Marek, Wasyl
Do końca roku zostało 251 dni.
Zodiak: Byk

Kontakt

Administrator
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Teraz na stronie

Odwiedza nas 61 gości oraz 0 użytkowników.

Statystyka

Odsłon artykułów:
3270399