Loading

Dzień z życia marynarza cz.1

Przeźroczysto-błękitny dym snuje się z komina, tropikalne słoneczko w górze świeci, a rozległy ocean kusi oczy swym przerażająco pięknym i zmiennym błękitem. Brzmi to pewnie niczym banał wyjęty z pamiętnika wczasowicza na statku pasażerskim pływającym po Karaibach, ale tak jest w istocie. To codzienność nasza w

tym zawodzie. To znaczy o ile ktoś chce tą codzienność w ogóle zauważyć.
  Dni na statku dzielą się na dni w morzu i dni w porcie. Ma to znaczenie szczególnie na kontenerowcu. Są to szybkie statki, które dużo pływają a jednocześnie (z uwagi na łatwość za i wyładunku) krótko stoją w porcie. Prawda jest taka, że kiedy już wyjdziemy z portu i jesteśmy w podróży morskiej oddychamy z ulgą. Teraz zaczyna się wreszcie ustabilizowany spokój, wyznaczany pracą od 08.00 do 17.00 w maszynie i czterogodzinnymi wachtami morskimi na mostku. W pracy, mówię tu o maszynie, możemy teraz ze spokojem przyjrzeć się naszym agregatom, tak by przygotować je najlepiej na następne portowe manewry za dni osiem. Nie ma stresu, bowiem w agregaciarni, czyli okrętowej elektrowni mam cztery agregaty i taki nadmiar mocy, że mogę spokojnie jeden z agregatów wyłączyć z serwisu.  Tym razem trafiło na agregat nr.2, bowiem według godzin pracy wynikało jasno, że pompy paliwowe chodzą prawie dwieście procent przewidzianego czasu pracy, a zarazem do oleju zaczęło się dostawać paliwo, więc dłużej już nie można zwlekać. Całe, więc siły i środki, jakimi dysponuje zostały skierowane ( poza codziennymi czynnościami związanym z utrzymaniem ruchu siłowni) do remontu agregatu.  Moi mechanicy raz dwa się do roboty wzięli. Zdemontowali pompy z agregatu. Na wachtach nocnych oilerzy dokładnie je wymyli z paliwa ciężkiego, tak, że następnego dnia można było się brać za ich demontaż i przegląd. Jednocześnie z agregatu wypompowano 1200 litrów oleju smarującego, gdyż z uwagi na fatalne wyniki testu na wiskozę, postanowiłem cały zabrudzony paliwem ciężkim olej wymienić. Już przy pierwszej pompie znaleźliśmy ślady jasno wskazujące na to, że paliwo do karteru dostawało się właśnie dzięki „przechodzonym” pompom. Byliśmy, więc w domu, bo w tej pracy tak jest, że jak znajdziesz przyczynę defektu to więcej się nie martwisz, bo wiesz, że to naprawisz. Gorzej, gdy nie możesz znaleźć przyczyny. Wtedy pojawia się problem i zaciskając zęby witasz się z kolegą stresem.
     Rzecz jasna nie pracujemy ciągle do 17.00. O dziesiątej zasuwamy do biura pokładowego gdzie na porannej kawie spotykają się oficerowie i Kapitan. Załoga siorbie swoją ustawową kawkę w mesie załogowej. Na kawie „oficerskiej” panuje wspaniała atmosfera, gdyż ta część załogi dobrała się jak w korcu maku. Mimo dużej różnicy wieku między nami, trzymają się nas żarty niczym z przedszkola. Mój Drugi Mechanik, rocznik 52' już pięć po dziesiątej chce chwytać za telefon i dzwonić do Kapitana, jeśli go akurat z nami nie ma. Tłumacze mu, że może Stary śpi po nocnych manewrach, ale nie pomaga. Dopiero jak mu wytłumaczyłem obrazowo: „ Boguś! Budzenie Kapitana lub mnie o dowolnej porze, jeśli sytuacja nie wymaga naszej obecności jest jak seks z tygrysem; przyjemność wątpliwa a ryzyko cholernie duże”. Wtedy zrozumiał, ale brechtał się z tego przez kolejne 3 coffe time'y. Pamiętając jednak o tygrysie wyzwolił się z chęci dzwonienia.

Kartka z kalendarza


Czwartek, 18. Kwietnia 2024
Imieniny obchodzą:
Apoloniusz, Bogusław, Bogusława,
Flawiusz, Gościsław

Do końca roku zostało 258 dni.
Zodiak: Baran

Kontakt

Administrator
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Teraz na stronie

Odwiedza nas 59 gości oraz 0 użytkowników.

Statystyka

Odsłon artykułów:
3259057